09 sierpnia 2024

Dlaczego zawsze szukam drogi na skróty

 

Dlaczego szybciej wydam 100USD na wątpliwe suplementy zamiast poświęcić 12 tygodni na zmianę nawyków żywieniowych

 

Logika podpowiadać może, że jesteśmy uzależnieni, wybieramy łatwiznę, nie chcemy się uczyć, wyciągać wniosków. Lubimy żyć wygodnie?

 

          Zadajmy sobie pytanie czy jest inna dziedzina życia, którą bagatelizujemy tak jak żywienie. Robiąc sobie swój osobisty rachunek sumienia, czy nie jest tak, że wybieram tylko to co jest dobrze, że jedzenie jest dla mnie jednym z ważniejszych źródeł przyjemności w życiu? Gdzie i kiedy doszło do takich zmian, które uniemożliwiają mi wyciągnięcie prawidłowych wniosków i uratowanie siebie przed chorobą. Przerażające jest to, że dzisiaj jesteśmy w stanie już oszacować czy jest ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2, czy jest ryzyko rozwoju insulinoopornośći, czy jest ryzyko rozwoju powikłań w cukrzycy typu 2 a jednak mimo wszystko ogromna część dotkniętych problemem jest w stanie co najwyżej kupić suplement albo poszukać leku lub innej ekspresowej, nie wymagającej zaangażowania pomocy np. medycznej. Dlaczego tak się dzieje.

 

           Czy jest inna dziedzina życia, w której mamy większy wpływ na sami na siebie niż jedzenie? Okazuje się, że żywienie jest naszym orężem, którym możemy zmieniać nasz stan, poprawiać zdrowie, bronić się przed chorobami, zwiększać nasze poczucie własnej wartości, wydłużać życie, odmładzać. Znowu, zadajmy sobie pytanie kiedy ktoś z nas tak spoglądał na proces żywienia. Realnie niestety większość osób żywienie wykorzystuje do pogorszenia zdrowia, podniesienia ryzyka powstania chorób, do skracania życia, do ograniczania sprawności, do osłabiania układu odpornościowego wreszcie do zabierania sobie codziennej energii a często też snu. Dlaczego jest tak, że wykorzystujemy żywienie prawie wyłącznie do tych negatywnych cech? Oczywiście można powiedzieć, że to nie my. Przemysł żywieniowy, uzależnianie od pokarmów, rosnąca ilość kalorii w daniach, rosnący ładunek kaloryczny, chemia i tak mógłbym wymieniać. Natomiast tutaj nasuwa się kolejne pytanie.

 

           Czy jak kupuję samochód to podobnie dam sobie wcisnąć coś co tylko z zewnątrz ładnie wygląda i daje 5 min przyjemności a potem same kłopoty? Czy jeśli kupuję ubranie również wystarczy, że ładnie wygląda i pomimo, że wiem że się zepsuje po tygodniu to i tak kupię? Czy jak wybieram płyn do prania czy pastę do zębów to wybiorę te tanie przy których wiem, że pranie będzie brudne a zęby się zepsują? Wszystkie dziedziny życia wymagają od nas kalkulacji, oceny i rozwagi. Pozostaje ta jedna, w której jakimś dziwnym trafem zachowujemy się, jakbyśmy byli całkowicie nieświadomi i dokładając kolejne porcje świadomie pogarszamy swój stan i wiemy, że przyjdzie dzień kiedy pojawią się choroby i nasze życie na tym poważnie ucierpi. Pracując od wielu lat nie raz zadawałem pytania typu „Czy wiedziałeś, że do tego dojdzie”, „Czy miałeś świadomość, że nie jesteś ze stali i stracisz zdrowie” Odpowiedzi mnie tym bardziej przerażały. Bo jeśli tutaj można powiedzieć, że najbardziej niebezpiecznym płatnym zabójcą jest cukier (nie chodzi o słodycze tylko, osoby mówiące, że ja wolę konkretne jedzenie zaliczają się do tej samej grupy) to jest on o tyle bezwzględny i wszechmocny, że nawet ludzie w obliczu już powstałej choroby czy konsekwencji potrafią mówić zdrabniając i nadal stawiając na ołtarzu to co do tego doprowadziło.

 

           Nie ma innego uzależnienia, które mogłoby choć w części mieć tak szeroki zasięg i tak efektywnie niszczące działania. Będąc w tej matni często zdarza się, że wypowiadamy się na temat uzależnionych od alkoholu, od narkotyków. W tej chwili ja zawsze polecam spojrzeć na to jak nasze uzależnienie prowadzi nas do zniszczenia i degradacji. Nie ma tu wielkiej różnicy. Mówimy „a jakoś to będzie” potrafimy wypierać. Każdy z nas miewa momenty opamiętania i wtedy chcemy wszystko naprawić w dwa tygodnie. Oczywiście to prowadzi do szybkiej frustracji i powrotu do tego co łatwe i przyjemne. Po tym co napisałem do tej pory pomyślimy, że to jest tylko kwestia naszej silnej woli, że gdybyśmy tylko chcieli to to się może zmienić i zaczniemy to naprawiać, waga zacznie spadać i nasze zdrowie zacznie wracać. Niestety rzeczywistość jest nieco inna.

 

           Okazuje się, że w trakcie nabierania masy ciała dochodzi do zmian i patologii metabolicznych. Każda następna powoduje, że proces zniszczenia postępuje szybciej i jest trudniejszy do cofnięcia. Tak właśnie działa m.in. insulinoporność, w której rozwój zaburzenia zmniejsza sukcesywnie szanse na schudnięcie, przyspiesza proces tycia, zaburza sygnalizowanie głodu co w połączeniu z naszym nieprawidłowym nastawieniem staje się mechanizmem samobójczym. Nie wiedząc o tych zmianach hormonalnych stajemy się ofiarą własnego postępowania i w tym konkretnym aspekcie faktycznie przestajemy powoli mieć jakąkolwiek możliwość kontrolowania sytuacji. Ścieżka na której ustawiają nas te zaburzenia jest bezlitosna a najbrutalniejszy jej mechanizm jest taki, że nie boli. Wystarczy zaakceptować fakt, że mamy większy rozmiar, większe ubrania, mnie jesteśmy w stanie zrobić i poza tym nie odczuwamy żadnego dyskomfortu. Gdyby insulinooporność bolała wówczas na świecie nie byłoby połowy przypadków cukrzycy typu 2. Jednak zaburzenie poniekąd podkręca narkotyczne odczucia dotyczące satysfakcji z jedzenia wobec czego stajemy się jego ofiarami. Badania wskazują, że szanse na podjęcie realnej wali i wyjście z zaburzeń ma około 10% osób nimi dotkniętych.

 

            Na pytanie dlaczego nie więcej odpowiedź jest równie brutalna. Pozostałe 90% dopóki nie stanie w obliczu realnego zagrożenia utraty życia lub poważnego upośledzenia będzie umiała problem odsuwać w czasie i onim zapominać. Mechanizm chroniący przed stresem, który w normalnych warunkach jest na wagę złota, w tym konkretnym przypadku staje się przysłowiową kropką nad i. Im później rozpoczęte postępowanie dietetyczne, tym jego czas jest dłuższy i poziom trudności większy. To dodatkowo koryguje ilość osób ,która może wygrać. Przemysł dzisiejszych czasów doskonale o tym wie i wystarczy obserwować jak rozwija się sektor suplementów czy leków, które podobno wykonują pracę za nasz organizm i wnioski nasuwają się same. Podsumowując chciałem napisać, że być może dzisiaj jesteś w grupie 90% ale nie musisz tam być. Możesz wstać jutro, lub po przeczytaniu tego artykułu i wygrać. Kończę tym pozytywnym przesłaniem, którym chcę pokazać, że zaburzenie jest poważnych utrudnieniem, a my jesteśmy ofiarami podążającymi za zaburzeniem. Można się w każdej chwili z tego urwać i podążyć ścieżką zdrowia. Nie będzie to łatwe ale jest możliwe. Nie bądź w tych 90%

 

09 sierpnia 2024

Dlaczego zawsze szukam drogi na skróty

 

Dlaczego szybciej wydam 100USD na wątpliwe suplementy zamiast poświęcić 12 tygodni na zmianę nawyków żywieniowych

 

Logika podpowiadać może, że jesteśmy uzależnieni, wybieramy łatwiznę, nie chcemy się uczyć, wyciągać wniosków. Lubimy żyć wygodnie?

 

          Zadajmy sobie pytanie czy jest inna dziedzina życia, którą bagatelizujemy tak jak żywienie. Robiąc sobie swój osobisty rachunek sumienia, czy nie jest tak, że wybieram tylko to co jest dobrze, że jedzenie jest dla mnie jednym z ważniejszych źródeł przyjemności w życiu? Gdzie i kiedy doszło do takich zmian, które uniemożliwiają mi wyciągnięcie prawidłowych wniosków i uratowanie siebie przed chorobą. Przerażające jest to, że dzisiaj jesteśmy w stanie już oszacować czy jest ryzyko rozwoju cukrzycy typu 2, czy jest ryzyko rozwoju insulinoopornośći, czy jest ryzyko rozwoju powikłań w cukrzycy typu 2 a jednak mimo wszystko ogromna część dotkniętych problemem jest w stanie co najwyżej kupić suplement albo poszukać leku lub innej ekspresowej, nie wymagającej zaangażowania pomocy np. medycznej. Dlaczego tak się dzieje.

 

           Czy jest inna dziedzina życia, w której mamy większy wpływ na sami na siebie niż jedzenie? Okazuje się, że żywienie jest naszym orężem, którym możemy zmieniać nasz stan, poprawiać zdrowie, bronić się przed chorobami, zwiększać nasze poczucie własnej wartości, wydłużać życie, odmładzać. Znowu, zadajmy sobie pytanie kiedy ktoś z nas tak spoglądał na proces żywienia. Realnie niestety większość osób żywienie wykorzystuje do pogorszenia zdrowia, podniesienia ryzyka powstania chorób, do skracania życia, do ograniczania sprawności, do osłabiania układu odpornościowego wreszcie do zabierania sobie codziennej energii a często też snu. Dlaczego jest tak, że wykorzystujemy żywienie prawie wyłącznie do tych negatywnych cech? Oczywiście można powiedzieć, że to nie my. Przemysł żywieniowy, uzależnianie od pokarmów, rosnąca ilość kalorii w daniach, rosnący ładunek kaloryczny, chemia i tak mógłbym wymieniać. Natomiast tutaj nasuwa się kolejne pytanie.

 

           Czy jak kupuję samochód to podobnie dam sobie wcisnąć coś co tylko z zewnątrz ładnie wygląda i daje 5 min przyjemności a potem same kłopoty? Czy jeśli kupuję ubranie również wystarczy, że ładnie wygląda i pomimo, że wiem że się zepsuje po tygodniu to i tak kupię? Czy jak wybieram płyn do prania czy pastę do zębów to wybiorę te tanie przy których wiem, że pranie będzie brudne a zęby się zepsują? Wszystkie dziedziny życia wymagają od nas kalkulacji, oceny i rozwagi. Pozostaje ta jedna, w której jakimś dziwnym trafem zachowujemy się, jakbyśmy byli całkowicie nieświadomi i dokładając kolejne porcje świadomie pogarszamy swój stan i wiemy, że przyjdzie dzień kiedy pojawią się choroby i nasze życie na tym poważnie ucierpi. Pracując od wielu lat nie raz zadawałem pytania typu „Czy wiedziałeś, że do tego dojdzie”, „Czy miałeś świadomość, że nie jesteś ze stali i stracisz zdrowie” Odpowiedzi mnie tym bardziej przerażały. Bo jeśli tutaj można powiedzieć, że najbardziej niebezpiecznym płatnym zabójcą jest cukier (nie chodzi o słodycze tylko, osoby mówiące, że ja wolę konkretne jedzenie zaliczają się do tej samej grupy) to jest on o tyle bezwzględny i wszechmocny, że nawet ludzie w obliczu już powstałej choroby czy konsekwencji potrafią mówić zdrabniając i nadal stawiając na ołtarzu to co do tego doprowadziło.

 

           Nie ma innego uzależnienia, które mogłoby choć w części mieć tak szeroki zasięg i tak efektywnie niszczące działania. Będąc w tej matni często zdarza się, że wypowiadamy się na temat uzależnionych od alkoholu, od narkotyków. W tej chwili ja zawsze polecam spojrzeć na to jak nasze uzależnienie prowadzi nas do zniszczenia i degradacji. Nie ma tu wielkiej różnicy. Mówimy „a jakoś to będzie” potrafimy wypierać. Każdy z nas miewa momenty opamiętania i wtedy chcemy wszystko naprawić w dwa tygodnie. Oczywiście to prowadzi do szybkiej frustracji i powrotu do tego co łatwe i przyjemne. Po tym co napisałem do tej pory pomyślimy, że to jest tylko kwestia naszej silnej woli, że gdybyśmy tylko chcieli to to się może zmienić i zaczniemy to naprawiać, waga zacznie spadać i nasze zdrowie zacznie wracać. Niestety rzeczywistość jest nieco inna.

 

           Okazuje się, że w trakcie nabierania masy ciała dochodzi do zmian i patologii metabolicznych. Każda następna powoduje, że proces zniszczenia postępuje szybciej i jest trudniejszy do cofnięcia. Tak właśnie działa m.in. insulinoporność, w której rozwój zaburzenia zmniejsza sukcesywnie szanse na schudnięcie, przyspiesza proces tycia, zaburza sygnalizowanie głodu co w połączeniu z naszym nieprawidłowym nastawieniem staje się mechanizmem samobójczym. Nie wiedząc o tych zmianach hormonalnych stajemy się ofiarą własnego postępowania i w tym konkretnym aspekcie faktycznie przestajemy powoli mieć jakąkolwiek możliwość kontrolowania sytuacji. Ścieżka na której ustawiają nas te zaburzenia jest bezlitosna a najbrutalniejszy jej mechanizm jest taki, że nie boli. Wystarczy zaakceptować fakt, że mamy większy rozmiar, większe ubrania, mnie jesteśmy w stanie zrobić i poza tym nie odczuwamy żadnego dyskomfortu. Gdyby insulinooporność bolała wówczas na świecie nie byłoby połowy przypadków cukrzycy typu 2. Jednak zaburzenie poniekąd podkręca narkotyczne odczucia dotyczące satysfakcji z jedzenia wobec czego stajemy się jego ofiarami. Badania wskazują, że szanse na podjęcie realnej wali i wyjście z zaburzeń ma około 10% osób nimi dotkniętych.

 

            Na pytanie dlaczego nie więcej odpowiedź jest równie brutalna. Pozostałe 90% dopóki nie stanie w obliczu realnego zagrożenia utraty życia lub poważnego upośledzenia będzie umiała problem odsuwać w czasie i onim zapominać. Mechanizm chroniący przed stresem, który w normalnych warunkach jest na wagę złota, w tym konkretnym przypadku staje się przysłowiową kropką nad i. Im później rozpoczęte postępowanie dietetyczne, tym jego czas jest dłuższy i poziom trudności większy. To dodatkowo koryguje ilość osób ,która może wygrać. Przemysł dzisiejszych czasów doskonale o tym wie i wystarczy obserwować jak rozwija się sektor suplementów czy leków, które podobno wykonują pracę za nasz organizm i wnioski nasuwają się same. Podsumowując chciałem napisać, że być może dzisiaj jesteś w grupie 90% ale nie musisz tam być. Możesz wstać jutro, lub po przeczytaniu tego artykułu i wygrać. Kończę tym pozytywnym przesłaniem, którym chcę pokazać, że zaburzenie jest poważnych utrudnieniem, a my jesteśmy ofiarami podążającymi za zaburzeniem. Można się w każdej chwili z tego urwać i podążyć ścieżką zdrowia. Nie będzie to łatwe ale jest możliwe. Nie bądź w tych 90%

 

Aplikacja dla Diabetyków: kliknij w logo

Posiłki dla Diabetyków: kliknij w logo

Grupa dyskusyjna: kliknij w logo